Recenzja ++ – Alternative blog
Trupa Trupa to jeden z tych przedstawicieli polskiej muzyki alternatywnej o którym warto napisać z kilku co najmniej powodów. Po pierwsze zespół z Gdańska dzięki swojej oryginalności odświeża trójmiejską scenę alternatywną, która od jakiegoś czasu niespecjalnie dawała powody do radości.
A przecież dzięki Ściance wiele dobrego w polskiej muzyce się stało i z tego powodu pewnie ten sentyment. Po drugie Trupa Trupa to jeden z tych bandów, który idealnie komponuje w swojej muzyce polski duch alternatywnej muzyki z zagraniczną estetyką indie/garage rocka. Mówiąc prościej słuchając ich muzyki wiemy, że są z Polski, ale jednocześnie nie wkurzają nas swoją pretensjonalnością, która cechuje dość konkretną liczbę rodzimych niezależnych projektów. No i po trzecie, najważniejsze mają na koncie bardzo fajną płytę nazwaną po prostu “+ +” o której więcej się dowiecie poniżej.
“+ +” to drugi ich album w dorobku, niestety nie dane było mi słyszeć debiutu z 2011, dlatego też pozwolę sobie pominąć analizę porównawczą i przejść do konkretów. Materiał zgromadzony na tegorocznym LP stoi na wysokim poziomie. Kompozycje są zgrabne, ciekawe i wzbogacone o dobre teksty Grzegorza Kwiatkowskiego i Wojtka Juchniewicza. Już otwierający całość “I Hate” zachwyca swoim nihilistycznym nastrojem i gitarowymi wstawkami. Dalej mamy melancholijne “Felicy” oraz energetyczne, momentami zahaczające o punkowe klimaty “Miracle”. Kolejne utwory prowadzą nas w bardziej melodyjne regiony, z małą przerwą na 80-sekundowe “See You Again”, które stanowi krótki, punkowy przerywnik. Końcówka płyty to część bardziej eksperymentalna. “Dei” oparte na topornym brzmieniu gitary i szalonych wyczynach saksofonu wprowadza nas w zamglony klimat psychodelicznego rocka. Przedostatni “Influence” jest taki jak sama nazwa wskazuje. Oszczędzę niektórym poszukiwań w słownikach i translatorach, chodzi o wpływy. Ja osobiście słyszę tutaj inspirację radiogłowymi, ale zdaję sobie sprawę, że może to być coś jeszcze innego. Na koniec indie-rockowy “Exist” ma udaną końcówkę, która za sprawą gitary i chórków w tle przypomina mi Cold War Kids z okresu pierwszej-drugiej płyty.
Podsumowując jedna z najlepszych rodzimych produkcji. Sporo ciekawych brzmień i ładnie skonstruowanych piosenek. Podoba mi się. Pozostaje tylko życzyć sukcesów i cierpliwości w porównywaniu do Ścianki, którego niestety nie da się przeskoczyć.