Recenzja Headache – Aktivist
Nowe idzie od morza. No, nie tak zupełnie może nowe, w końcu nominowaliśmy Trupę dwa lata temu do Nocnych Marek, ale „Headache” to kolejny ożywczy (na przekór nazwie i tekstom tej trójmiejskiej ekipy) powiew.
Precz poszły hałaśliwe piosenki, przyszedł niepokój, trans i psychodeliczne mantry i strachy jak w jakimś crimsonowskim „Starlless”. Wciągają słuchacza, nie puszczają, dopóki nie zjawi się ta znana już z utworów Trupy beatlesowska piosenkowość, liryzm oraz trochę popsute (w stylu Pavement) melodie. Mądrze ułożona tracklista dawkuje emocje, daje oddech, ale wciąga w mroczne odmęty. Nie będę pisać „dobra polska płyta tego roku”, bo tu nie jest potrzebna taryfa ulgowa. To klasa międzynarodowa. Już wyglądam trasy i letnich festiwali, bo materiał z „Headache” zapowiada się na koncertową petardę. Byle nie przy dziennym świetle!