Recenzja Headache – Dziennik Bałtycki
Trupa Trupa wydaje w tym tygodniu trzeci w swoim dorobku album. “Headache” wydała brytyjska wytwórnia Blue Tapes and X-Ray Records. “Headache” nie jest pierwszą płytą w dyskografii Trupy Trupa, tym bardziej nie jest pierwszym albumem polskiego wykonawcy wydanym za granicą, ale wiele wskazuje na to, że będzie zwrotnym punktem w karierze zespołu. Pod koniec tygodnia krążek zacznie docierać do sklepów płytowych. Album będzie można kupić także podczas koncertu Trupy Trupa, który odbędzie się w klubie Żak w Gdańsku już w najbliższą sobotę.
Trupa Trupa to przykład zespołu, w którym jeden z muzyków jest bardziej znany od reszty, i to jeszcze z czasów przed założeniem grupy. Wokalista i gitarzysta Grzegorz Kwiatkowski jest zaliczany do najbardziej utalentowanych polskich poetów młodego pokolenia. Pozostali członkowie Trupy Trupa to Wojtek Juchniewicz (bas, wokal), Tomek Pawluczuk (perkusja) i Rafał Wojczal (klawisze).
Początkowo zespół był postrzegany jako półamatorskie, koleżeńskie przedsięwzięcie udzielające się głównie podczas trójmiejskich imprez artystycznych. Makabra i wygłup były wpisane w koncepcję występów i nagrań i na zespół patrzyło się raczej przez palce jako na “cyrk na pogrzebie albo pogrzeb w cyrku” – by zacytować jedną z opinii. Z płyty na płytę, w skokowym tempie zaczęła się poprawiać jakość muzyki Trupy Trupa i “Headache” można już odbierać jako propozycję w pełni oryginalną i w pełni udaną.
Współproducentem całości jest renomowany Michał Kupicz i trzeba powiedzieć, że wynajęcie go było znakomicie trafioną inwestycją. Trupa Trupa nie miała jeszcze do czynienia z producentem niemal perfekcyjnie rozumiejącym jej muzykę. Swoją drogą, nigdy więcej nie miała tak wiele interesujących dźwięków do odegrania. Przekaz słowny zawsze był mocną stroną zespołu, ale tak dobra i wieloznaczna muzyka nie przytrafiła mu się jeszcze ani razu.
Choć płyta jeszcze nie pojawiła się na rynku, pojawiło się już kilkanaście recenzji, w tym jedna w języku japońskim. Pozostałe mogłem przeczytać i zrozumieć i choć piszący słuchacze zwracają uwagę na bardzo różne aspekty tego albumu i dość rozmaicie przypisują go gatunkowo, to oceny są bez wyjątku pozytywne. Dodając do tego międzynarodową dystrybucję, jaką ten krążek ma z racji wydania w Londynie, jednej ze stolic muzycznego i medialnego świata, jest szansa na międzynarodowy rozgłos i wejście do międzynarodowego obiegu koncertowo-festiwalowego.
Czymś, co najbardziej przemawia za tą płytą, jest połączenie kosmopolityzmu z oryginalnością. “Headache” mógł powstać w wielu różnych miejscach pod słońcem, czerpie inspiracje z kilku gatunków muzycznych i z kilkudziesięciu zespołów, od The Beatles począwszy na These New Puritans skończywszy, lecz z drugiej strony, jako całość, zadziwia świeżością. Swój udział w sukcesie mają osobowości muzyków, ich zahaczająca o bezczelność odwaga w odnawianiu historycznych wzorców, ich muzyczna erudycja, ale także, na co zwracają uwagę polscy recenzenci spoza Pomorza, specyficzny trójmiejski duch miejsca. A z duchami, siłą rzeczy, Trupa Trupa powinna być za pan brat.