Trupa Trupa

Recenzja Headache – Kilof

Odsłaniamy satynową narzutę z okładki „++”, pod którą kryje się pulsujący ból głowy. Wyczuwalny momentami na poprzednim wydawnictwie, dopiero teraz dotyka nas swoim szerokim spektrum.

Pierwszy utwór zamyka i otwiera nowy rozdział w twórczości trupy. Spadamy z wieży niczym Kim Novak w finalnej scenie „Vertigo” Alfreda Hitchocka i powoli zaczynamy rozumieć całą intrygę i zamysł. Od skojarzeń z obrazem mistrza suspensu nie uciekniemy – zarówno przez okładkę, jak i tematykę piosenek. Przewlekłe zmiany nastrojów, ból istnienia, przemijanie – a na końcu śmierć. Nie tańczymy już z mariachi w meksykańskich maskach z czaszką. Kończą się też rock’n’rollowe podróże. Rozwija się natomiast wątek zaczęty w kompozycji „Influence” z albumu „++”. Analogie odnajdziemy w lekko przydymionym i emanującym melancholią utworze „Giv’em all”. Ucieczka od cyklofrenii, w stronę depresji. Swoisty hołd dla Marka Linkousa.

Ból najsilniej doskwiera w tytułowym utworze. Pulsujące okręgi migreny zastępują repetycje i nawracające słowo „Headache”. Trans niczym z kompozycji Swans kończy się wraz z przedostatnią piosenką. Krótką ulgę od tych wyczerpujących miraży znajdziemy w „Unbelievable”. Ukojenie w wierze albo niewierze. Choć, kiedy wybrzmi zamykająca kompozycja, ma to już marginalne znaczenie. Z początku optymistyczne dźwięki gitary i perkusji mogłyby pokierować nas ku jakieś nadziei na zmianę – ale nic z tych rzeczy. To tylko rozmyte brzmienie Bo Ningen i finalne zdanie „picture yourself and you’re gone”.

Trupa pragnie trupa i wyraża to w krótkich, przemyślanych słowach. To kolejne, w pełni przemyślane wydawnictwo trójmiejskiego zespołu. Przy tak dobrych kompozycjach daleki jest ich kres.

Szymon Zakrzewski, www.kilof.pl

Recenzja Headache – Kilof