Recenzja Headache – Polifonia
Długa praca przynosi efekty i happy end. Nie to, żebym życzył Trupie Trupa końca działalności, ale obserwowana przeze mnie od dość dawna grupa Grzegorza Kwiatkowskiego osiągnęła tu pewien przyjemny balans – piosenki z jednej strony atrakcyjne dla całkiem szerokiego słuchacza psychodelicznego popu, z drugiej – ciężkie (Sonic Youth) i intrygujące brzmieniowo na tyle, żeby porównania z The Doors ustąpiły, dajmy na to, analogiom z Flaming Lips (cóż, ci też długo szukali własnego stylu), ale żeby wciąż nie było to skojarzenie natrętne. “Headache” wbrew początkowemu wrażeniu nie jest płytą mętną, jest po prostu gęsta.
Szkolna garażowość, którą tu i ówdzie panom wytykano, ulotniła się, zostawiając całkiem dojrzałe i dość nowoczesne kombinowanie z kilkoma dość żywotnymi konwencjami alternatywnego rocka. Tylko warunki nagraniowe trochę jeszcze odróżniają TT od zachodniej konkurencji, bo choć chwalą tu i ówdzie Michała Kupicza za miks i mastering tej płyty (słusznie skądinąd), to mam wrażenie, że jakieś dobre amerykańskie studio z analogowym sprzętem mogłoby się okazać w przyszłości cennym miejscem czasowego zameldowania.