Recenzja Headache – Popupmusic
Przez angielskojęzyczne portale przetacza się fala entuzjastycznych recenzji Headache. Z jednej strony unaocznia ona, że choć teoretycznie wszystko jest dostępne w internecie, a wytwórnie to niby takie manufaktury ładnych przedmiotów, to jednak wydanie płyty w anglosaskiej wytwórni kompletnie zmienia możliwość dotarcia do anglosaskiego odbiorcy, dla tego typu muzyki ciągle kluczowego.
Z drugiej strony pokazuje, że trzeba być właściwym zespołem we właściwym czasie i miejscu – a Trupa Trupa z Headache jest. To świetny album i mam nadzieję, że pozwoli gdańskiej grupie przebić się też na zachodnioeuropejskie sceny. Bo jeśli się w Polsce daje im na festiwalach grać ten mrok o godzinie 15 czy 16, to się po prostu nie rozumie, z czym ma do czynienia.
W dobrym rockowym graniu często chodzi o to, żeby robić ciągle to samo, tylko trochę inaczej i trochę lepiej. TT to robią – kto słucha ich od pierwszej płyty, nie będzie zaskoczony formami, rozpozna tę poetykę, pewną filmowość, skłonność do przejścia z piosenki w transową repetycję. Zaskoczy go rozmach, błyskotliwość pomysłów (była i wcześniej, ale nie na aż taką skalę) i też to, że płyta nie ma słabszych utworów, wypełniaczy, które na poprzednich się zdarzały. To zdecydowanie ich najlepiej brzmiący materiał – masywny w dolnych rejestrach, nieco mglisty, rozświetlany wysokimi częstotliwościami. Ale zarazem niesterylny, pewna niedoskonałość jest przecież potrzebna, dlatego dyskretne niedociągnięcia wokalne tak naprawdę służą sprawie – jak się śpiewa „wasteland all I see”, to lepiej być nieco zmęczonym. Sporo jest na tej płycie rozpadu, swoistego braku wiary, rezygnacji, jednak nie jest to płyta en masse smutna, promyki pojawiają się raz po raz, a nawet w deklaracjach „let it burn”, „let it fall” pobrzmiewa sygnał, że po fakcie będzie lepiej. Zestawienie mroku, lekkiej dekadencji, ale też liryzmu i energii na Headache przypomina mi nerw i światło z pierwszej dekady Sonic Youth, choć oczywiście estetycznie to rzeczy bardzo różne. Ale wciągają podobnie.