Recenzja LP – Teraz Rock
Muzyczne portale internetowe (zarówno te małe, niezależnie, jak i duże, korporacyjne) kreują Trupę Trupa na najważniejszy i najciekawszy nowy zespół sceny niezależnej. W istocie – jest w twórczości tej gdańskiej trupy coś świeżego i intrygującego. Jest jakaś szczera olewka i jawne wypięcie się na obowiązujące standardy komercyjne – a przy tym dobre wyczucie melodii i lekkość w znajdywaniu niegłupich rozwiązań aranżacyjnych.
Jest jakaś charyzma i młodzieńcza buta, którą tak w rocku lubimy, a do tego podskórnie wyczuwalna inteligencja. Jest duży potencjał i ekscytująca obietnica – jednak LP nie jest jeszcze jej spełnieniem. Z dwóch powodów. Po pierwsze, chociaż frontman Trupy Trupa nie przyznaje się do inspiracji Ścianką, brzmieniowe i formalne podobieństwo do propozycji tejże formacji trudno jest przegapić. Garażowa psychodelia, szalone, nieprzewidywalne struktury piosenek, brud gitar w kontraście z czystym śpiewem, przesterowany krzyk złagodzony ciepłymi brzmieniami organów – to wszystko wciągające i fajne, ale to wszystko już było. Ale, żeby oddać pełną sprawiedliwość grupie Grzegorza Kwiatkowskiego, to nie tylko na Statku kosmicznym Ścianka w 1998 roku. Także dawniej, w latach 60. – na płycie z bananem na okładce (i tego akurat Kwiatkowski się nie wypiera – The Velvet Underground to jedna z jego ważnych inspiracji). A nawet w najbardziej szalonych eksperymentach The Beatles, których lider Trupy oficjalnie uwielbia. Choć może z tak szlachetnych inspiracji zarzutu czynić nie będziemy. Drugą bolączką trwającego ledwie 30 minut LP są z kolei wyłącznie anglojęzyczne teksty. Chociaż w polskim niezalu nie są one niczym dziwnym, a „polska młodzież śpiewa polskie piosenki w języku angielskim” to dystans, jaki stwarzają one między zespołem a krajowym słuchaczem jest niezaprzeczalny. Chyba, że tylko ja mam problem z wczuciem się w słowa if she’s gone i can see no future, far away from home – no future, starring at my face – no future (Don’t Go Away). Ale jeżeli nagradzanemu młodemu poecie tworzenie w języku ojczystym sprawia trudność, to kto ma w nim pisać? Niemniej Trupa Trupa zaciekawia i może się podobać. A jeśli spełnią się zapowiedzi Kwiatkowskiego, co do polskojęzycznego albumu numer 2, kto wie, czy Ścianka nie zyska wreszcie godnego następcy?