Recenzja ++ – Niecodziennik Niekulturalny
Trupa to z definicji zespół teatralny, a Trupa Trupa, to zespół muzyczny z Trójmiasta, którego recenzję zaczęliście czytać i mogę się założyć, że jeszcze, zanim ich usłyszeliście, źle wymawiacie i akcentujecie nazwę. Ale do tego na pewno jeszcze dojdziemy.
Album swoją premierę miał 27 kwietnia 2013 roku i jest drugim w dobytku zespołu, którego skład nazywa się Grzegorz Kwiatkowski, Wojciech Juchniewicz, Rafał Wojczal i Tomek Pawluczuk. Ani o zespole, ani o albumach, ani o składzie razem i osobno nigdy nie słyszałem. Ale odbieram to jako zaletę, bo lubię swoistą Tabula Rasa, czyli coś w stylu o album, nie znam, posłucham. Taki swoisty Magellan, na którym już nie robią wrażenia słowa: że to ci co ich TVP Kultura pokazuje i gościnnie Trzaska nadmuchał na trąbie.
Zespół wydając to nagranie okazał się być bezczelnym typem, który śpiewa smutne i przerażające piosenki do wesołych melodii. Już sam początek, I hate krzyczy i wyzywa, mówi, że mnie nie lubi i dodaje coś soczystego o gwałtach. Na początku się przeraziłem, że mam omamy słuchowe, ale teoria fatamorgany szybko padła, gdyż dzięki uprzejmości zespołu otrzymałem teksty, które uspokajają mnie pod kątem nie wykrytych chorób.
Ale dobra, trzeba być twardzielem i mieć w dupie, że mnie nie lubi, w końcu to pewnie artystyczna ekspresja… o ja pierdziu. A im dalej się idzie w las za głosem muzyki, to mimo przekonania, że tam musi być jakaś lodziarnia, bierzemy udział w Blair Witch Project. W końcu każdy lubi wesoło podśpiewywać o grobach w słońcu i domu w którym był bity. Mrooooook!
Ale bywają też jasne momenty, żeby nie było. Początek agresywny, ok, dalej jest już tylko lepiej. I zakładam, że wokalista się na nas nie gniewa. Wbrew wszystkiemu całość to niezła opowieść uwieńczona świetnym zakończeniem i mimo tego, że gdzieś dostałem się do wywiadu, słysząc, że teksty nie są najważniejsze, a robią mniej więcej za tło. To jednak wyszło. A genialnym jest zaśpiewać tak mocne słowa w taki oto sposób, no chyba, że pan Grzegorz nie zna angielskiego i śpiewa pod muzyczkę, wątpię (tu normalnie byłaby emotikona ale ponoć to nieprofesjonalne).
Jest utwór Dei i następujący po nim Influence, do którego nadmuchał panom Mikołaj Trzaska, i zrobił to jak zwykle genialnie, drugim gościem jest Tomasz Ziętek z Loco Star, który rozpoczął płytę nienawiścią i swoją trąbką, ale i skończył w połowie albumu utworem Over.
Skoro już przy muzyce jesteśmy, jest brudno, jest rockowo i w tej dziedzinie ciężko będzie chłopaków przebić, oj ciężko. To jak oni się bawią, nie ma porównania, od instrumentów po nastroje słuchającego. Brawo, brawo, brawo! A co najlepsze wszystko to było nagrywane w trójmiejskiej synagodze, nie w hermetycznym wyciszonym studiu z efektownym echem na monitorze, a w przestrzeniach naturalnych i wspaniałych. Może stąd ta lekko stresująca wesołość? Więcej słów nie trzeba, posłuchajcie i kupujcie.
Mamy równowagę, w Polsce produkuje się kiepskie komedie roku i zajebiste kapele, których na szczęście mainstreamy puszczać nie chcą. Dzięki temu dłużej utrzymują świeżość a my jesteśmy dumni z tego co mamy, nawet jak śpiewają smuty na wesoło po angielsku, zaciągając czasem niczym Niemiec mówiący po francusku. Choć i tak pochwalić muszę, bo jeden z lepszych zespołów gdzie ta angielszczyzna nie razi. Puściłbym chłopaków gdziekolwiek, ludzie by pokochali jak każdy zagraniczny. Polecam, do jasnej cholery polecam, bo idzie mi po kościach, że długo nie usłyszymy takiego rocka u nas, chyba że Trupa Trupa wyda kolejny album… i mam wyzwanie, nagrajcie na nim wesoły utwór i zaśpiewajcie go na smutno. Wesołe utwory nie łatwo się pisze, he he.
Mam nadzieję, że już wiecie, jak akcentować nazwę zespołu, a jakby kto pytał, to jest utwór przy którym odpoczywam, jest nim właśnie teledyskowy Here and Then Trupy Trupa.