Trupa Trupa

Recenzja ++ – Uchem w nutę

Trupa Trupa rządzi. Serio. Nieznajomość pierwszej płyty jest jeszcze wybaczalna, ale mimo wszystko radziłbym nadrobić. Jeśli jednak ktoś nie zapozna się z drugą płytą Trupy Trupa (jak zwykle, odmiana jest dla mnie zagadką), popełni naprawdę spory błąd. Postaram się wyjaśnić dlaczego.

Najbardziej pierwotną i instynktowną cechą człowieka jest zdolność odczuwania strachu, prawda? Ktoś, kto się nie boi, nie jest do końca normalny. Jednak strach jest chwilowy, znika szybko, jeśli jego źródło ustąpi. Inaczej jest z lękiem. Często jest irracjonalny i jest bazą do złych i destrukcyjnych emocji: nienawiści, gniewu, smutku. Kiedy jednak negatywne emocje odchodzą, czuje się swego rodzaju ulgę. Wyobraźcie sobie odsłuch ++ jako podróż przez przekrój negatywnych uczuć, po to by w końcu poczuć tę niewysłowioną i oczyszczjącą ulgę.

Album rozpoczyna skondensowana nienawiść. Trochę w stylu LP, takim wodewilowym sosie: klawisz jest tutaj na wyróżnionym miejscu. Zresztą jeśli posłuchacie dłużej ++, to zrozumiecie, że organy (Rafał Wojczal) są centralnym instrumentem, który często wychodzi na pierwszy plan. Nie inaczej jest w I Hate. Pierwsza część utworu to eksplozja gniewu i nienawiści, druga jest strachem i niepokojem. Następne utwóry przynoszą swego rodzaju ulgę i odprężenie. I tak na zmianę do samego końca. Strach, odprężenie. Felicy – odprężenie. Wokale gitarzysty (Grzegorz Kwiatkowski) i basisty (Wojciech Juchniewicz) pięknie sie uzupełniają a Tomek Pawluczuk grający na bębnach odpoczywa. Więcej do roboty ma w Miracle, dynamicznym utworze pełnym gitarowego jazgotu. Z całości wyróżnia się kawałek See You Again z chwytliwym refrenem utrzymanym w punkowo-rockandrolowym klimacie. Trzeba koniecznie też wspomnieć o udziale Mikołaja Trzaski (Miłość, Łoskot) i Tomasza Ziętka (Pink Freud). Kompozycje Trupy bronią się same, jednak trąbka czy klarnet wplecione w bardziej transowe i psychodleiczne części – robią swoje. Chwilami przechodzi dreszcz po plecach, kiedy słychać te dęciaki. Wyraźnie usłyszymy to w I Hate lub w Over. Z kolei brawurowa partia saksofonu w Dei w stylu najlepszych yassowych akcji daje niesamowite wrażenie. Klarnet w Influence w połączeniu z bardzo oszczędną aranżacją jest wręcz nieziemski. Influence to w ogóle chyba jedna z najpiękniejszych kompozycji na tym albumie.

Być może nie jest to najprostsza muzyka w odbiorze, jednak mam wrażenie, że Trupie nie chodzi o dotarcie do przypadkowego grona słuchaczy (chociaż na pewno byłoby to bardzo miłe i pożądane). Zastosowane środki, na przykład nadzwyczaj długa cisza w Felicy czy trwające minutę powtarzanie jednostajnego motywu w Home, nie ułatwiają odbioru. No i te teksty: wypełnione niepokojem i spokojem. Jednocześnie. Można wyczuć jakiegoś rodzaju odpuszczenie światu, wezwanie do tego, aby świat dał nam spokój. Targają nami emocje, te złe i te dobre. Nienawidzisz, świat nienawidzi ciebie. Odpuśćmy sobie. Znikamy, przestajemy istnieć. Odpuszczamy, co nie?. We won’t exist no more.

Kamil Wojciechowski, www.uchemwnute.pl

Recenzja ++ – Uchem w nutę