Recenzja występu na Eurosonic – Gazeta Wyborcza
Mroczny, surowy, ciężki rock alternatywny i lekkie, pełne przestrzeni i radości popowe granie – polskie zespoły na festiwalu Eurosonic zaprezentowały występy z dwóch odległych muzycznych biegunów. Oba – znakomite.
Podczas tegorocznego festiwalu Eurosonic – jednego z najważniejszych spotkań europejskiej branży muzycznej – wśród kilkuset debiutujących przed międzynarodową publicznością wykonawców znalazły się dwa zespoły z Polski: gdańska grupa Trupa Trupa i projekt muzyka znanego jako Buslav. Choć czterodniowy festiwal odbywa się w kilkunastu klubach w całym mieście, przypadek sprawił, że obaj polscy reprezentanci wystąpili jeden po drugim, w klubach leżących blisko siebie. Jeśli ktoś chciał, mógł więc sobie urządzić „polski wieczór” na holenderskim festiwalu.
Jak wypadła ta konfrontacja polskich wykonawców z międzynarodową stawką muzyków z całego kontynentu? Bardzo dobrze, obiecująco i różnorodnie. Trupa Trupa przywiozła do Holandii mocną dawkę swojego mrocznego, funeralnego grania, które idealnie pasowało do zaciemnionej sali niewielkiego, ale popularnego klubu De Spieghel. W Polsce zespół nigdy nie zabrzmiał tak dobrze jak na tym koncercie – od razu było słychać, że holenderscy akustycy mają ucho do takiej muzyki i zrobili wszystko, żeby pod względem brzmieniowym występ gdańskich muzyków był monumentalny i imponujący.
Dzięki ich zabiegom grupa wypadła wyjątkowo przekonująco – muzycy płynnie przechodzili od łagodniejszych, piosenkowych fragmentów swoich utworów do momentów najgłośniejszych, w których na plan pierwszy wysuwają się transowe repetycje coraz potężniej brzmiących fraz. Jeszcze bardziej niż na innych występach czytelny był zamysł gdańskich muzyków – koncepcja, żeby beatlesowską żółtą łódź podwodną wysłać na największe, iście piekielne głębiny i sprawdzić, czy nie zatonie.
Muzycy, układając program koncertu, zerwali wreszcie z zasadą grania tylko najnowszych, często jeszcze niewydanych, nieznanych publiczności utworów. Tym razem premierowe kompozycje z powstającej właśnie płyty połączyli ze starszymi propozycjami. Te ostatnie zagrali w idealnych momentach koncertu: piosenka „Wasteland” w środku występu okazała się idealnym punktem zwrotnym, po którym napięcie rosło coraz bardziej, aż do eksplodującej emocjami kulminacji w postaci „Headache”. Znany z innych koncertów dystans wobec publiczności i swoisty introweryzm muzyków zupełnie nie raził w obliczu potęgi brzmienia i wciągającej narracji występu. A zdawkowe, ironiczne zapowiedzi kolejnych piosenek w stylu: „Ten utwór nazywa się >>Trumna<< i jest o trumnie”, okazywały się znakomitym dodatkiem.
Buslav postawił na zupełnie inny sposób komunikowania się z publicznością. Radził sobie z tym znakomicie, lepiej niż znaczna większość rodzimej sceny muzycznej. Bardzo dobrą angielszczyzną snuł między utworami długie gawędy o tematach piosenki i o tym, jakie emocje zaważyły na ich treści i formie. Widzowie słuchali tych wciągających, przepełnionych szczerością opowieści z uwagą i żywo na nie reagowali. Było wyraźnie widać, że bardzo życzliwie przyjmują piosenki polskiego artysty, a w tych bardziej dynamicznych momentach dają się porwać ich energii.
Buslav znakomicie rozpoczął koncert – jego długie, dość zawrotne saksofonowe solo sprawiło, że nawet ci, którzy stali przy barze, natychmiast podeszli pod scenę. Uwagi widzów Buslav nie stracił aż do końca występu. A wtedy, na deser zaserwował wszystkim, którzy cierpliwie wysłuchali całego koncertu, zaskakującą, mocno przearanżowaną wersję piosenki „Nothing Compares 2U” – w soulowo-jazzującej interpretacji zabrzmiała o wiele bardziej w duchu twórczości swego kompozytora, Prince’a, niż swej najsłynniejszej wykonawczyni – Sinead O’Connor.
Oba polskie koncerty wypadły w Groningen znakomicie i zostały znakomicie przyjęte. W krótkiej perspektywie można więc uznać wyprawę polskich muzyków na festiwal Eurosonic – wspieraną przez Instytut Adama Mickiewicza – za bardzo udaną. Czy okaże się równie owocna w dłuższym wymiarze, będzie wiadomo, kiedy przyniesie skutki w postaci zaproszeń na koncerty i festiwale za granicą. Oba polskie zespoły pokazały w piątkowy wieczór, że są na to w pełni gotowe.