Wywiad dla portalu Trzy Szóstki
O nowej płycie Trupy Trupa rozmawiam z Grześkiem Kwiatkowskim.
Odnosisz wrażenie, że Trupa Trupa jest bardziej doceniana za granicą niż w Polsce?
Odrobinę tak, ale to naturalna konsekwencja wytwórni, które nie są z Polski.
Odnajdujecie się w tej sytuacji? Jest w tym więcej plusów niż minusów?
Pewnie więcej plusów, ale kwestie wydawniczo medialne są drugorzędne wobec spraw czysto graniowych.
Jak doszło do współpracy z francuską wytwórnią Ici d’ailleurs, która wydaje „Jolly New Songs” wspólnie z Blue Tapes and X-Ray Records?
Dawno temu po płycie ++ Blue Tapes zaproponowało wydanie nowej rzeczy u nich. Po zamieszaniu wokół „Headache” propozycję wydawniczą złożyła francuska Ici d’ailleurs, która wydała „Headache” w wersji zremasterowanej na płycie winylowej. Zatem przy okazji „Jolly New Songs” postanowiliśmy połączyć siły i zrobić to wspólnie.
Czego oczekujecie po tej współpracy? Jest szansa, że Trupa Trupa dotrze do miejsc, gdzie jeszcze nigdy nie była?
Jednym z celów jest rzeczywiście testowanie nowych dróg, zatem być może dotrzemy do nowych miejsc, w których dotąd nie byliśmy.
Czujecie się w jakimś stopniu związani z rodzima sceną?
Jak najbardziej. Szczególnie z trójmiejską z powodu miejsca zamieszkania. Mamy swoje muzyczne mikro środowisko, na które składa się i Trupa, i zespół Nagrobki, i zespół Wolność, i Stefan Wesołowski.
Słyszałem, że trójmiejska scena ma swój specyficzny, wyjątkowy klimat. Ile w tym prawdy?
To chyba jednak mit. Niemal każdy zespół ma swój specyficzny wyjątkowy klimat.
Byłem na koncercie Trupy Trupa na tegorocznym Off Festivalu i chyba pierwszy raz tak wyraźnie spodobała mi Wasza muzyka. Początkowo nie wiedziałem dlaczego tak się stało; później jednak doszedłem do wniosku, że pomimo pozornego spokoju cały czas – nawet w obrębie jednej piosenki – szukacie różnych nastrojów i nie możecie zdecydować się na jedną konkretną myśl. Mógłby być z tego chaos, a jest przemyślany tor miłych przeszkód. Rzeczywiście tak Was nosi?
Wydaje mi się, że masz rację. Rzeczywiście ta muzyka jest często zmienna nawet w obrębie jednej piosenki i sądzę, że większość osób po jakimś czasie od niej odpada właśnie z powodu, z którego Ty nie odpadłeś, a wszedłeś głębiej.
Wasza muzyka zmienia się podczas nagrywania czy przed samym wejściem do studia macie w głowie plik pełen pomysłów?
Większość spraw jest ustalona, ale zdarza się że zmieniamy coś w czasie nagrań na przykład po sugestii Michał Kupicza, któremu w pełni ufamy.
A jak to wyglądało w przypadku najnowszej płyty? Długo zbieraliście pomysły?
W przypadku „Jolly…” wyglądało to tak jak zawsze. Czyli płyty wydajemy mniej więcej co dwa lata, a zbieranie pomysłów zajmuje nam zawsze tyle samo, około roku. Może trochę więcej. Do tego dochodzi proces rejestracji, miks i czekanie na premierę.
W trakcie sesji do „Jolly New Songs” czymś szczególnie się inspirowaliście? Czego namiętnie słuchaliście od wydania „Headache”?
Słuchamy naprawdę różnych rzeczy, ponieważ każdy z nas ma różne gusta i słucha innych rzeczy. Mamy oczywiście rzeczy wspólne, ale też ciągle wymieniamy się nowymi zespołami i pomysłami.
U Ciebie co najczęściej leciało w tym okresie?
Ja słucham w większości muzyki klasycznej, więc myślę, że to czego słuchałem nie miało aż takiego wpływu na „Jolly…”. Ale w międzyczasie tradycyjnie już nadrabiałem zaległości z sytuacji pod tytułem Fugazi, Sonic Youth, Swans i wracałem do dyskografii The Beatles i Velvet Underground.
Uważacie się za piosenkowy zespół? Podczas słuchania „Jolly New Songs” łapałem się na nuceniu, jednak wystarczyło kilka minut, aby w dalszej części całość nabrała psychodelicznych kształtów. Może to właśnie w mariażu nucalnych i transowych dźwięków leży siła Trupa Trupa?
Sądzę, że Trupa jest w pewnej mierze efektem zderzenia wizji pod tytułem „piosenka uber alles” z wizją postrockową w klimatach Sonic Youth i efektem tego zderzenia jest dość często nastrój psychodeliczny.
Ten piosenkowy aspekt sprawia, że nie popadacie w pełni w ponury klimat?
Myślę, że piosenki mogą być ponure i wiele piosenek na „Jolly New Songs” jest ponura. To się moim zdaniem nie wyklucza.
Wypadałoby więc zapytać, w jakim stopniu utwory z nowej płyty odzwierciedlają Wasze przeżycia? Poruszacie się wokół tematów, które bezpośrednio Was dotyczą czy wolicie tworzyć nowe historie?
Ciężko mi to ocenić i zanalizować. Piosenki się po prostu piszą i po prostu je gramy. Na pewno wynikają one z nas i z naszych przeżyć i przemyśleń, ale to nie są jakieś konkretne wydarzenia, o których można by teraz wspomnieć.
Sporo koncertujecie, chwalą Was znani dziennikarze, jest wokół Was szum – dotarliście do miejsca, gdzie możecie utrzymywać się tylko z grania?
Udaje nam się zarabiać jakieś pieniądze z Trupy. Nie dotarliśmy jednak do miejsca, gdzie można się utrzymać z grania, ale to nie jest nasz cel. Naszym naczelnym celem jest odrabianie naszych domowych lekcji duchowych tak dobrze jak umiemy i komponowanie tak dobrych piosenek jak umiemy, nagrywanie tak dobrych płyt jak umiemy i granie tak dobrych koncertów jak umiemy. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrą duchową stronę.
Gdy patrzysz na historię Trupy Trupa z dzisiejszej perspektywy – chciałbyś coś zmienić?
Wydaje mi się, że od czasu „Headache” mamy dość stabilne metody pracy i jest łatwiej i lepiej, ale nadal się uczymy. To dopiero początek. Czy coś chcielibyśmy zmienić? W tym wywiadzie odpowiadam tylko za siebie. Każdy z nas ma na pewno inne zdanie. Ja bym pewne rzeczy z przeszłości sobie darował, a pewne wzmocnił, ale nie będę czynił publicznej spowiedzi. Na pewno powinniśmy grać więcej koncertów i kiedyś, i teraz, i przede wszystkim więcej próbować i komponować. Ale jestem dobrej myśli. Wszystko przed nami.