Teledysk do Take my hand
Dzisiaj premiera teledysku do Take my hand. Autorem video jest Katarzyna Łygońska.
Dzisiaj premiera teledysku do Take my hand. Autorem video jest Katarzyna Łygońska.
Tak brzmieliby The Doors, gdyby tylko załapali się na punkową rewolucję w latach 70. Nie doczekali niestety tego momentu, robiąc tym samym pole do popisu dla muzyków z Trójmiasta.
Mówi się, że lat 60 nie pamięta ten, który je naprawdę przeżył. Większość czytelników Magazynu raczej nie miała szansy ani przeżyć, ani zapamiętać tego okresu, ale Trupa Trupa przychodzi z pomocą wszystkim, którzy chcieliby poznać muzyczny klimat tamtych czasów. Trzeba jednak pamiętać, że LP wydany przez ten zespół to żaden wtórny materiał, czy kopia wiecznie żywych mistrzów. Ta płyta to mieszanka rockowego klimatu lat sześćdziesiątych i kreatywnych kompozycji współczesnych, młodych i – co bardzo ważne – polskich artystów. Melodyjność i ambitne teksty (szkoda, że wszystkie są po angielsku) to najmocniejsze strony krążka “Trupa trupa”.
Muzyczne portale internetowe (zarówno te małe, niezależnie, jak i duże, korporacyjne) kreują Trupę Trupa na najważniejszy i najciekawszy nowy zespół sceny niezależnej. W istocie – jest w twórczości tej gdańskiej trupy coś świeżego i intrygującego. Jest jakaś szczera olewka i jawne wypięcie się na obowiązujące standardy komercyjne – a przy tym dobre wyczucie melodii i lekkość w znajdywaniu niegłupich rozwiązań aranżacyjnych.
Zespół Trupa Trupa pojawił się na scenie muzycznej przeszło rok temu. I od razu zwrócił uwagę swoimi śmiałymi nawiązaniami do rocka psychodelicznego lat 60 pokroju The Beatles czy the Velvet Underground. Dokładnie rok temu ukazała się ich epka, a kilka miesięcy temu zespół zarejestrował długogrające wydawnictwo w niemal dwa tygodnie. Oprócz roc’n’rollowych inspiracji słychać na niej także zapędy w stronę punku czy elektroniki. O tym skąd wziął się zespół Trupa Trupa, jak powstawała ich płyta, a także o tym na ile jest poważna, a na ile cyrkowa opowiadają muzycy zespołu, Grzesiek Kwiatkowski i Tomek Pawluczuk.
You can’t judge a book by the cover” śpiewali ostatnio w duecie Gienek Loska i Maciek Maleńczuk, zapewniając temu pierwszemu zwycięstwo w programie „X-Factor”. Dobrze, że biorąc na warsztat wydany własnym sumptem debiutancki longplay Trupy Trupa w porę przypomniałem sobie to słynne motto. W pierwszej chwili pomyślałem, że g(t)rupa, dla której zbyt trudnym zadaniem okazało się wymyślenie dla siebie przekonującej nazwy z małym prawdopodobieństwem była w stanie nagrać interesujący materiał. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jest to bodaj jedyny słaby punkt tego projektu!
Mimo tego, że lider Trupy Trupa jest poetą, nijak nie można zaklasyfikować ich debiutanckiego longplaya jako poezji śpiewanej. Niemożliwym jest powiedzenie, że to brzmienia nowoczesne i współczesne. O wiele trafniejsze będzie stwierdzenie, że muzyka gdańskiego kwartetu tak mocno zakorzenia się w nurcie lat 60, że momentami trudno pozbyć się wrażenia, przeniesienia się około pięćdziesiąt lat wstecz, w czasie panowania grup takich jak The Doors i The Beatles.
Dopiero lipiec, ale być może otrzymaliśmy właśnie z Trójmiasta rockową płytę roku. Jędrzej Kodymowski z Apteki mówił, że jest to kwestia tego, iż za komuny marynarze przywozili tu z Zachodu dużo płyt. Tymon Tymański perorował z kolei, że to wynik hanzeatyckiej przeszłości. Ktokolwiek ma rację, faktem jest, że pod względem muzycznym Trójmiasto bije resztę Polski na głowę. W latach 80. Trójmiejska Scena Alternatywna, dekadę później nieprzewidywalni yassowcy, a teraz… Trupa Trupa.
Gdański kwartet Trupa Trupa na długogrającym debiucie (który co prawda zamyka się w dwóch kwadransach) zmieniają trochę kierunek obrany na zeszłorocznej epce, a jednocześnie słychać, że stawia krok dalej w przeciwieństwie do tamtego wydawnictwa. Zespół umiejętnie łączy doorsowe gitary, lekko brzmiące klawisze czy masę uzupełnień od cymbałek po noise’owy zgrzyt, tworząc płytę muzycznie skondensowaną, duszną, ciekawie zaaranżowaną, a jednocześnie świetnie dopracowaną brzmieniowo pod okiem Adama Witkowskiego.
Podróżujemy z Trupa Trupa (Trupą Trupa? Strasznie mi się podoba ta nazwa!) w czasie. Prześlizgujemy się między The Doors, dobrym britpop’em, a rasowym punkiem. Właściwie to ciężko się zdecydować. Słuchamy i myślimy, aby w końcu dojść do wniosku, że to nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo wszystko jest solidną konstrukcją, której nie trzeba szufladkować.
Consistente Rock polaco. Me recuerda mucho a The Dead Weather en tanto es un disco muy entretenido y accesible, pero que no pierde en demencia y tensión, batería amenazante y un teclado que subraya los climas.
Dni wiatru nie są moją polską płytą dekady, bo – nawet, jeśli rozumiem, że taki był zamysł – brak jej spoistości, skondensowania. Oczywiście, musiałbym mocno ugryźć się w wargi, żeby powiedzieć, że czas na Dniach wiatru w przerwie między „momentem” a „momentem” się „marnuje”, ale ciężko powiedzieć o tej płycie, że „płynie”. Debiutancki album Trupy Trupa „płynie” – stylem dowolnym, na krótkim dystansie, o długość ramion przed twoją płytą roku.
Trudno opisać ten album bez haseł Ścianka czy The Doors. Trupa Trupa podłącza organy i w pół godziny pokazuje, co ze starej dobrej psychodelii lat 60. i 70. zostało dziś.
Tego samego dnia do rąk wpadły mi nowy (wyczekiwany od pięciu lat) album grupy Myslovitz oraz płyta, na którą nikt nie czeka, bo nikt o niej nie słyszał czyli debiut trójmiejskiej grupy Trupa Trupa.
Gdański Kwartet Trupa Trupa swoim debiutanckim LP zamanifestował dwa rodzaje swobód i jeden rodzaj zniewolenia.
Debiutancka EP-ka gdańskiego zespołu Trupa Trupa przeszła w ubiegłym roku bez większego echa – nie tyle z powodu słabości materiału, co raczej braku odpowiedniej promocji.
Już za niedługo Gdańsk nie będzie znany tylko dzięki Fontannie Neptuna, z największego w średniowiecznej Europie dźwigu portowego czy ze stoczni.
Mimo nasuwającej raczej cmentarne skojarzenia nazwy premiera płyty zespołu Trupa Trupa to dzień narodzin ważnego zjawiska na rodzimej scenie muzycznej. Zjawiska o pozalokalnej klasie.
Kwartet Trupa Trupa, który prawie rok temu wydał świetną epkę, niemal w ekspresowym tempie nagrał i wydał debiutancki album – ta płyta powstała w niecałe dwa tygodnie w okolicach Wielkanocy. Trwa niemal pół godziny, ale to wystarczająco, ponieważ słucha się jej świetnie.
Album trójmiejskiej grupy Trupa Trupa to propozycja dla wszystkich tych, którzy z sentymentem wspominają dobre czasy polskiej muzyki niezależnej, złoty okres zimnej fali czy „brudne” momenty brzmień w stylu Sonic Youth.