Trupa Trupa

Recenzja ++ – Twin Freaks

Jeśli interesujecie się współczesną polską literaturą, powinno być wam znane nazwisko Grzegorza Kwiatkowskiego. Niespełna trzydziestoletni poeta z Gdańska zdobył już sporą renomę w literackim światku, ale najwyraźniej nie wyczerpuje to jego artystycznej ambicji i stara się realizować także w innych dziedzinach sztuki.

Podobnie jak słynny kolega po fachu, Marcin Świetlicki, postawił na muzykę rockową. I muszę przyznać, że (moim skromnym zdaniem – w przeciwieństwie do Świetlika) przed mikrofonem i z gitarą w rękach radzi sobie równie dobrze, jak z piórem.

Kwiatkowski wraz ze swoim zespołem Trupa Trupa zaprezentował właśnie drugi studyjny album, który wydaje się on być doskonałą pozycją dla amatorów mrocznego, dość zakręconego, ale i klimatycznego alternatywnego rocka. W dynamicznych momentach pobrzmiewa amerykańska alternatywa ze szkoły Steve’a Albiniego – coś z Big Black, ale i z wczesnego Pixies można usłyszeć w otwierającym całość I hate. See you again to garażowe rąbanie w duchu Stoogesów. Nieco garażowo brzmi też Dei, w którym słychać te bardziej rockowe propozycje Nicka Cave’a. Zaskakuje spacerockowy Miracle, który nie tylko muzycznie, ale i brzmieniowo przypomina najlepsze momenty Hawkwind. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o czadowe kawałki. Trupa Trupa są przede wszystkim mistrzami nastroju. Fani post-rocka (powiedzmy, że z okolic Slint) będą urzeczeni – zachwyca klimatyczne plumkanie i dźwiękowy minimalizm, jak na przykład w Influence. Ale pod względem aranżacyjnym nie zawsze hołdują zasadzie less is more – strzałem w dziesiątkę jest zaproszenie dwóch speców od dęciaków. Legenda yassu Mikołaj Trzaska smakowicie ubarwił swoją saksofonową improwizacją dei, natomiast trębacz Tomasz Ziętek (były członek Pink Freud, znany ze współpracy m.in. ze Strachami Na Lachy) nadał klimatu I hate i Over.

Jak widzicie – wszystko pięknie. A jednak album ma jeden poważny mankament, wytykany chyba we wszystkich recenzjach płyt zespołu. Jeden z najbardziej utalentowanych polskich poetów postawił w tekstach na angielski. Nie wątpię, że grupa ma szansę na dostrzeżenie na scenie międzynarodowej, niemniej jednak szkoda, że fani polskiej muzyki alternatywnej (którzy niekoniecznie muszą być grupą tożsamą z konsumentami współczesnej literatury) tracą szansę zapoznania się ze świetną liryką lidera. Bo tak na dobrą sprawę mało który polski słuchacz wsłuchuje się w anglojęzyczne teksty.

Maciej Koprowicz, www.twinfreakz.blogspot.com

Recenzja ++ – Twin Freaks