Radio Aktywne / Relacja z OFF Festivalu
Od dawna zadaję kłam osobom twierdzącym, że polska muzyka jest w opłakanym stanie i dlatego trzeba słuchać wykonawców zagranicznych.
Od dawna zadaję kłam osobom twierdzącym, że polska muzyka jest w opłakanym stanie i dlatego trzeba słuchać wykonawców zagranicznych.
Drugiego dnia już się nie spóźniłem i punkt 15.35 stawiłem się na koncercie trójmiejskiego zespołu Trupa Trupa, który miałem przyjemność gościć dwa lata temu w Śnie Pszczoły i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o młode, polskie, gitarowe zespoły niewielu im może dorównać i chyba nie tylko mi się tak wydaje, bo na koncercie zauważyłem nawet Jonathana Ponemana – szefa wytwórni Sub Pop.
Polscy wykonawcy zawsze byli mocną stroną śląskiego festiwalu, lecz tym razem organizatorzy zadbali o to, by częściej niż zwykle nadwiślańscy artyści byli ciekawsi niż swoi konkurenci zza Odry.
Wypoczęty i odświeżony powróciłem do owładniętego muzyką katowickiego parku. Z nieba, tak jak poprzedniego dnia, lał się żar, więc strażnicy zaopatrzeni w węże z wodą mieli co robić. Ci jednak, którzy zamiast ukojenia w strumieniach wody postanowili obejrzeć koncerty, mogli wybierać między Piotrem Kurkiem a Trupa Trupa.
Na gitarowym polu wyróżniła się też Trupa Trupa, finezyjna w operowaniu rockowym formatem, w inteligentnie ułożonym, a przy tym spontanicznym koncercie wprowadzającym dyskretny mrok i poetykę nawet w popołudniowym słońcu.
Czarny koń polskiej części festiwalu. Bezbłędne wyczucie chwili, doskonale pod względem dramaturgii skonstruowany występ.
Przy okazji ich debiutanckiej płyty pojawiły się głosy, że są spóźnioną polską odpowiedzią na The Doors i Velvet Underground. Drugi album Trupy Trupa, zatytułowany enigmatycznie ++, tylko potwierdza, że mamy do czynienia z niezwykle intrygującym zjawiskiem. O nagrywaniu w gdańskiej synagodze, inspiracji filozofią Schopenhauera i swojej niechęci do rockowych koncertów opowiada wokalista i gitarzysta grupy, Grzegorz Kwiatkowski.
Ponura ironia losu: jeden z mroczniejszych zespołów na dzisiejszej polskiej scenie alternatywnej gra koncert przy najostrzejszym słońcu nieznośnie upalnego dnia (39,2 stopnie w cieniu).
Gdańska formacja Trupa Trupa, czytam w festiwalowym przewodniku, nie podzieliła krytyków muzycznych. Uznali ją zgodnie za jedną z najbardziej oryginalnych grup na polskiej scenie muzycznej. Tak się składa, że jej wokalista, Grzegorz Kwiatkowski jest również poetą, i to – w moim mniemaniu – znakomitym.
Już na samym początku jest nokaut. And everybody and everybody and everywhere I hate – wykrzykuje psychopatyczny głos, po chwili wchodzą „cyrkowe” klawisze i przybrudzona gitara. I wish you were raped! – wyznaje dalej nasz niezbyt sympatyczny podmiot liryczny, po czym muzyka bierze ostry zakręt i pojawia się psychodeliczny dialog gitar z trąbką (gra na niej Tomasz Ziętek, znany m.in. z Pink Freud).
Trójmiejska rewelacja, której teren domowy to ogrody i cmentarze. Źródło muzyki Trupy Trupa bije w latach 60. – z drugiej strony tak mogliby dziś grać Sonic Youth. Jest tu psychodelia, garażowe brzmienia, a archaiczne organy mogą budzić skojarzenia z The Doors.
Gdy zatrzęsą się wiosła, podniosą żagle i wiatr zacznie wiać z odpowiednią siłą, na Leśną Scenę wkroczy osobliwa Trupa pod przewodnictwem Grzegorza Kwiatkowskiego. Prawdopodobnie set złożony będzie z kawałków z płyty ++, czyli z najnowszego dzieła formacji.
„++” zapowiadano jako płytę „cyrkowo-funeralną”, co nie powinno zaskoczyć tych, którzy mają w pamięci wydany przed dwoma laty debiut. Już wtedy ironiczne podejście do „grobowych” treści było jednym ze znaków rozpoznawczych zespołu.
Jeśli interesujecie się współczesną polską literaturą, powinno być wam znane nazwisko Grzegorza Kwiatkowskiego. Niespełna trzydziestoletni poeta z Gdańska zdobył już sporą renomę w literackim światku, ale najwyraźniej nie wyczerpuje to jego artystycznej ambicji i stara się realizować także w innych dziedzinach sztuki.
Z Grzegorzem Kwiatkowskim i Wojciechem Juchniewiczem rozmawiał Tadeusz Rubik.
Wszystko zaczęło się 3 lata temu. Live EPka, z nielicznymi w ich twórczości polskojęzycznymi utworami, uformowała oryginalny skład zespołu. Potem przyszła kolej na debiutancki album. Pierwsza próba na długogrającym wydawnictwie wypadła naprawdę interesująco.
Po dwóch latach Trupa Trupa wraca z drugim albumem, tym razem zespół zatytułował ją dwoma plusami – magiczna liczba 2? Na wstępie informacja formalna: album zawiera 11 utworów, wszystkie teksty są w języku angielskim. Po latach igrania z muzyką doszłam do wniosku (absolutnie subiektywnego), że nie ma większego sensu rozpisywać się na temat porównań płyt nowych do poprzednich.
„++” to nowy długogrający album grupy Trupa Trupa wydany w kwietniu tego roku. Już w sierpniu będziecie mogli sprawdzić jak zespół zaprezentuje się z nowym materiałem na tegorocznej edycji OFF Festivalu.
Pokręcone zjawisko. Duża energia, brzmi szorstko, ale smacznie. Trupa Trupa, rockowy skład z organami, miękko porusza się po różnych tempach, nastrojach, rozwija ostre piosenki w półimprowizowane transy, umie oczarować ponurym „Felicy” i przyłożyć garażowo w „Miracle”.
Zamiast nagrać materiał podobny do powszechnie chwalonego debiutu, Grzegorz Kwiatkowski wraz z kolegami stworzył po części jego przeciwieństwo. Rockowa energia lat 60. została zastąpiona duszną atmosferą oraz utworami pełnymi goryczy, bezradności i smutku.